Tyle lat tworzy niesamowite Oskary i tylko jeden Oskar? Moim zdaniem niedoceniany
artysta..
Doceniają go miliony słuchaczy, to chyba najbardziej mainstreamowy twórca muzyki filmowej. Ale 1 Oskar to faktycznie trochę kiepsko, zważywszy na to czego dokonał.
Zimmer zaliczył na pewno: Barry'ego z "Hanover Street" (u niego ta muzyka nosiła tytuł "Pearl Harbor"), Rózsę z "Ben-Hura" (gdy tworzył "Gladiatora"), Wagnera i Mahlera (przy pisaniu do "Hannibala") i milion innych kompozytorów. Jak ktoś taki może znajdować się pierwszym miejscu?
Oskarżanie go o plagiat to chyba lekka przesada z Twojej strony, owszem utwory są napisane w podobnych tonacjach ale nie są takie same, mają wiele różnic :)
W "Hannibalu", owszem, Zimmer nie trzyma się wiernie Mahlera i bardziej podchodzi to pod inspirację. Ale już w "Pearl Harbor" - podła zrzynka z "Hanover Street" Johna Barry'ego.
Zdolniejsi od niego mają tyle samo Oskarów, albo żadnego. Z drugiej strony bardziej zasłużył na drugiego Oskara niż taki Santaolala.
Santalolla, to porażka. Z premedytacją napisałem lolla. Za co on ma te dwie statuetki, no za co? W "Tajemnicy Brokeback Mountain" był jeszcze w miarę ciekawy temat główny, ale "Babel"? Nie, nie, nie. Zaraz Wam powiem kto powinien otrzymać Oskarka: John Williams za "Wyznania gejszy", ponieważ jest to ostatnia naprawdę wielka partytura tego kompozytora, bogata w etniczne dźwięki i z prześlicznym motywem przewodnim. Oszukali wtedy Williamsa i tyle.
Jedyne co zapamiętałem z filmu Babel jeśli chodzi o muzykę to piosenka z meksykańskiego wesela i utwór Sakamoto towarzyszący wydarzeniom rozgrywającym się w Japonii. Oskary powinny trafić do Williamsa i w następnym roku do Navarette'a.